PROWADZĄCA (P) – WIOLA
MONIKA (M) – KASIA
RENATA (R) – KAMILA
EKSPERT (E) – PATRYCJA
JACEK (J) – TOMEK
P: Problem
uzależnień z roku na rok dotyka coraz większej liczby osób. Niestety, znaczna
część z nich boi lub wstydzi się przyznać, że popadła w nałóg picia, palenia,
czy brania narkotyków. A ponieważ tak się dzieje, często są pozostawieni
własnemu losowi. Dziś do studia „Rozmów w Toku” zaprosiłam wyjątkowych gości,
którzy dostali drugą szansę, gdy byli już na dnie. Nie będą to łatwe rozmowy,
ale, jak twierdzą, zgodzili się wystąpić w programie, by przestrzec młodych
ludzi przed zmarnowaniem swojego zdrowia, lub, co gorsza, życia. Mój pierwszy
gość wprost przyznaje, że dziś nie powinno być jej na tym świecie. Los
podarował jej drugie życie. Poznajcie Monikę. Witaj, Moniko.
M: Dzień
dobry.
P: Moniko,
w naszej rozmowie za kulisami mówiłaś, że kiedyś byłaś osobą pogodną i otwartą
na innych. Kiedy spytałam o teraźniejszość – zamilkłaś. Co takiego wydarzyło
się w twoim życiu?
M:
Wszystko zaczęło się na osiemnastych urodzinach koleżanki ze szkoły średniej.
Tam po raz pierwszy spróbowałam narkotyków.
P: A skąd
je wzięliście?
M: Ewo,
uwierz mi, że w dzisiejszych czasach to nie stanowi najmniejszego problemu.
Pamiętam, że w tym dniu byłam „nie w sosie”, bo zerwałam z Danielem – moim
chłopakiem. Miałam ochotę wracać do domu, kiedy nagle podszedł do mnie nieznany
mężczyzna. Przedstawił się. Miał na imię Rafał. Tyle o nim wiedziałam. Był
nieziemsko przystojny. Zaproponował, że jak pójdę z nim w pewne miejsce, to od
razu poczuję się lepiej, będę szczęśliwsza, zapomnę o wszelkich problemach,
troskach. Niewiele myśląc o konsekwencjach – poszłam.
P: Co ci
zaproponował?
M:
Szczerze – to nie miałam pojęcia, o co mu chodzi. OK., pomyślałam, że pewnie
napijemy się kilka drinków, które podziałałyby rozweselająco. Ale gdy
zobaczyłam dragi – zamarłam. Chciałam się wycofać, uciec, ale on tak bardzo
nalegał, żebym została. Przekonywał, że nic złego mi się nie stanie, wręcz
przeciwnie – poczuję się znacznie lepiej, „niebiańsko” – jak to ujął. Tak,
niebiańsko…
P: I co
było dalej? Namówił cię?
M: Tak!
Mało tego, wszystko, co gwarantował, okazało się prawdą. Faktycznie, zapaliłam
skręta i zapomniałam o kłótni z Danielem, byłam aż nadto radosna, odprężona,
byłam w euforii. Ten stan błogości trwał dobre kilka godzin, po czym poczułam
się senna, więc znajomi Rafała odprowadzili mnie do domu. Położyłam się spać.
Na drugi dzień dotarło do mnie, że to, co zrobiłam, było szczeniackie. Bardzo
żałowałam, że dałam się namówić na palenie marihuany. Przecież tyle się
wszędzie mówi o niebezpieczeństwach brania. Postanowiłam, że nigdy w życiu tego
nie powtórzę, choć narkotyk wprawił mnie w tak cudowny nastrój. Jakiś tydzień
później zadzwonił Rafał. Mówił, że koledzy szykują imprezę i spytał, czy się z
nim wybiorę. Byłam przeszczęśliwa, bo Rafał bardzo mi się podobał. Przez cały
ten tydzień odkąd go poznałam dużo sms-owaliśmy i wkrótce dotarło do mnie, że
się zakochałam.
P: A on?
M: On też.
P: Nie
bałaś się wiązać z człowiekiem, który ma do czynienia z narkotykami?
M: Uwierz,
że nie wiedziałam, że jest uzależniony. Jak mówił, bierze tylko na imprezach,
by nabrać więcej śmiałości, by się odprężyć. Ufałam mu.
P: No
dobrze, a co z imprezą, o której przed chwilą wspomniałaś? Poszłaś?
M:
Zgodziłam się bez wahania, ale uprzedziłam Rafała, że nie zamierzam brać
żadnych narkotyków, że to nim chcę się cieszyć. Nie protestował, zapewniał
tylko, jak bardzo kocha. Kiedy weszliśmy do klubu, podeszli do nas znajomi
Rafała i oznajmili, że mają świeży towar. Domyśliłam się, o czym rozmawiają.
Dodali, że jeśli wezmę, impreza będzie niezapomniana. Ugięłam się pod ich
namową.
P: Miałaś
do siebie żal?
M:
Szczerze? Nie, bo impreza faktycznie była przednia. Powiem ci, że bardzo mi się
to spodobało. Do tego stopnia, że dragi towarzyszyły nam na kolejnych
spotkaniach integracyjnych. A tych było tylko więcej. Jednak po czasie narkotyk
zmienił swoje działanie. Nie było już przyjemnie, jak za pierwszym, czy drugim
razem.
P: Co się
zmieniło?
M: Faza
euforii i wesołości znacznie się zmniejszyła, to znaczy, trwała krócej i
niejednokrotnie musieliśmy zwiększyć dawkę, by dobrze się bawić. Ale i do tego
człowiek się szybko przyzwyczaił. Powoli traciłam zainteresowanie dla
jakichkolwiek czynności, byłam jakby nieobecna, otępiała emocjonalnie, stawałam
się obojętna na innych. Czułam wewnętrzną pustkę. Jedyne, czego pragnęłam, to
chęć zapalenia blanta. A najgorsze było to, że miałam ogromne kłopoty z
koncentracją, a w maju miałam przystąpić do egzaminu maturalnego.
P: Miałaś?
To znaczy, że do niego nie przystąpiłaś?
M: Dokładnie
tak, choć niewiele na to wskazywało. Kiedy Rafał zobaczył, że żadna wiedza nie
wchodzi mi do głowy, znalazł rozwiązanie z tej sytuacji. Podał mi amfetaminę
mówiąc, że to złoty środek na tego typu dolegliwości. Rzeczywiście, na chwilę
dostałam takiego powera, że mogłabym góry przenosić! Nauka stała się taka
prosta i przyjemna! Jednak na egzamin nie dotarłam…
P: Bo?
M: Kiedy
otworzyłam oczy następnego dnia, żadna siła nie była w stanie poderwać mnie z
łóżka. Czułam się fatalnie, jak nigdy dotąd. Byłam totalnie rozbita, zaczęłam
tracić kontrolę nad życiem. Od tego momentu, miałam stany lękowe, popadałam w
silne depresje. Było coraz gorzej.
P: Możesz
powiedzieć nam o tym coś więcej?
M:
Zmagałam się z silną depresją, nie panowałam nad emocjami, popadałam ze
skrajności w skrajność, jeśli chodzi o moje nastroje. Ale cały czas nie
dopuszczałam do siebie myśli, że wymagam specjalistycznego leczenia. Nie
odważyłam się wyznać, że jestem uzależniona. Stałam się agresywna w stosunku do
moich bliskich, zerwałam wszelkie kontakty. Ale najgorsze były wieczory. Wtedy
wszystkie czarne myśli gromadziły się w mojej głowie, zaczęłam bać się własnego
cienia, panicznie lękałam się o swoje życie, że zaraz coś złego mi się stanie.
W nocy śniły mi się potworne koszmary, przez co budziłam się zlana potem. Serce
waliło, jak szalone. Gdziekolwiek poszłam, miałam wrażenie, że cały czas jestem
obserwowana, bałam się, chowałam, uciekałam… zmieniłam numer telefonu i adres
poczty mailowej.
P: Kiedy
uznałaś, że najwyższy czas poddać się terapii?
M: Wracaliśmy
z imprezy, tzn. ja i Rafał. (wyciąga
chusteczkę, płacze). Oboje pod wpływem. Nagle Rafał stracił kontrolę nad
pojazdem. Wpadliśmy w poślizg i uderzyliśmy w drzewo. Pamiętam tylko, że po
kilkunastu godzinach walki o moje życie obudziłam się w sali szpitalnej. Po
długich tygodniach spędzonych w szpitalu, lekarze wypuścili mnie do domu, lecz
miałam być pod ich stałą opieką. Zresztą, jestem do dnia dzisiejszego.
P: A
Rafał?
M: Zginął
na miejscu (płacze). Przepraszam… Czy
dopiero śmierć ukochanej osoby musi otwierać nam oczy?! Ewo, ja dziś powinnam
nie żyć, dlatego dziękowałam Bogu, że ocalił moje życie i że podarował kolejne!
Dlaczego ocalił mnie, a nie Rafała?
P: Może
przekazał ci jakąś misję do spełnienia… To, że zgodziłaś się o tym opowiedzieć
w naszym studio być może otworzy oczy wielu młodym, którzy z taką ochotą
sięgają po narkotyki.
M: Przysięgłam
(sobie i Bogu), że zrobię wszystko, by się z tego bagna wydostać. Zaczęłam
leczenie w specjalistycznej poradni. Poznałam tam wielu ludzi, którzy zmagają
się z podobnymi problemami. Dziś, po wielu miesiącach leczenia, mogę śmiało
powiedzieć, że jest lepiej, choć kosztuje mnie to sporo wyrzeczeń i silnej
woli. Ale z każdym dniem nabieram sił i
chęci powrotu do normalnego życia. Pomaga mi rodzina, która już wie o
wszystkim. I pomagają nowi przyjaciele.
P: Moja
kolejna uczestniczka, Renata, jest przekonana, że, gdyby jej mama nie paliła
będąc z nią w ciąży, ta wiodłaby dziś normalne życie. Poznajcie Renatę.
R: Dzień
dobry.
P:
Opowiedz nam swoją historię.
R: Tak
naprawdę, to miałam się w ogóle nie urodzić. Ciąża mamy była zagrożona. Jednak przyszłam
na świat.
P: Czym
różni się twoje życie od osób w pełni zdrowych?
R:
Nietrudno zauważyć, że jestem bardzo niska i drobna. To dlatego, że urodziłam
się jako wcześniak. To niestety, rodzi kolejne konsekwencje. Kilka razy w roku
zmagam się z ciężkim zapaleniem oskrzeli, więc mam problemy z oddychaniem, mój
puls jest znacznie podwyższony, co utrudnia prawidłowe funkcjonowanie. Serce
nie pracuje tak, jak powinno. Pojawiają się także problemy z zasypianiem. To z
kolei powoduje ogromne problemy z koncentracją i zapamiętywaniem. Jestem
święcie przekonana, że to dlatego miałam niemałe problemy w szkole. W klasie
zawsze byłam zdecydowanie najniższa i z tego powodu stałam się obiektem drwin.
Nie miałam przyjaciół, bo byłam uważana za dziwoląga.
P: Renato,
dziękuję, że zgłosiłaś się do naszego programu. To ważne, bo pokazałaś innym,
jak decyzje i wybory innych mogą odbić się na nas. Kobiety, które palą
papierosy będąc w ciąży, narażają nie tylko swoje życie, ale także życie
dziecka, które w sobie noszą. W naszym studiu gościmy dziś panią doktor z
Kliniki Położnictwa i Ginekologii, panią Annę Wołoszyn. Pani doktor, proszę nam
powiedzieć, co dzieje się, gdy kobieta ciężarna pali? Szkodzi sobie, to
oczywiste, lecz to jej świadomy wybór, można by powiedzieć, ale co z istotą,
którą nosi pod sercem?
Dr: Na
przykładzie pani Renaty, widzimy, jak trudno jest porzucić nałóg, część kobiet
naprawdę nie potrafi tego zrobić. Przecież na pewno nie chcą one zaszkodzić
zdrowiu dziecka. Kontynuują tak naprawdę zatruwanie, często nie są świadome, że
takie działanie może doprowadzić do następstw nieodwracalnych w skutkach.
P: Pani
doktor, nie wierzę, że kobiety nie są świadome tych zagrożeń. No, proszę…
Dr: Pani
Ewuniu, a ile jest ciąż z przypadku? Ile kobiet niedojrzałych emocjonalnie,
nieświadomych, zachodzi w ciążę? Gdzie najczęściej szukają pomocy w XXI wieku?
W Internecie! Proszę poczytać, ile błędnych informacji na temat palenia w ciąży
jest zamieszczanych w Internecie! Czytelniczki sugerują się pojedynczymi
przypadkami, które wyczytały gdzieś na forum internetowym, jak to matka, która
paliła, urodziła zdrowe dziecko. To się może zdarzyć, ale to są pojedyncze, i
jeszcze raz to podkreślam, pojedyncze przypadki! Drogie panie, nie wolno wam
palić kiedy jesteście w stanie błogosławionym! I zrozumcie to wreszcie!
P: Czy
mogłaby pani doktor fachowo przybliżyć nam kwestię szkodliwości tytoniu?
Dr: Gdy
ciężarna zaciąga się dymem, tętno płodu niemal natychmiast skacze ze 130stu do
180ciu uderzeń na minutę. Tak obciążone w zarodku serduszko nie ma szans na
normalny rozwój. Mały bierny palacz, popatrzcie, drodzy państwo, jak to brzmi,
mały bierny palacz (!)… Ale niestety, dziecko, które nosi w sobie automatycznie
wdycha te toksyny, więc jest zatruwane. Co więcej, jest narażone na kontakt z
rakotwórczymi substancjami. Mało tego: otrzymuje 25% mniej tlenu, co może być
arcyniebezpieczne, bowiem stan przewlekłego niedotlenienia nie pozwala rozwijać
się w prawidłowy sposób. Najczęściej dziecko przychodzi na świat jako
wcześniak, identycznie, jak w przypadku pani Renaty, co również niesie za sobą
powikłania: jest słabsze, miewa kłopoty z oddychaniem, bo płuca nie są gotowe
do pojęcia swej funkcji, czasem nagle umiera (wskutek tak zwanej śmierci
łóżeczkowej). Tak więc, apeluję do was, drogie panie, nie sięgajcie po tytoń
kiedy nosicie w sobie nowe życie! Nigdy, bo to jest zagrożeniem dla tego życia!
P: Dobrze,
teraz poproszę do nas naszego ostatniego uczestnika, który, jak zapewnia, raz
spróbował dopalaczy, i nigdy więcej tego nie powtórzy. Jacku, zapraszam. Dzień
dobry.
J: Dzień
dobry, tak, spróbowałem, i wiesz? Wcale tego nie żałuję, wbrew pozorom. Teraz wiem
doskonale, co to znaczy być pod wpływem narkotyków.
Dr:
Przepraszam, że wejdę w słowo, ale muszę to podkreślić. Jacku, chwała ci za to,
że nazywasz rzecz po imieniu. Tak, dopalacze to narkotyki, o bardzo silnym
działaniu. I nie dajmy sobie wmówić, że jest inaczej, na litość Boską!
P:
Powiedz, jak wyglądała twoja przygoda z dopalaczami?
J:
Poszedłem z kumplami na imprezę i jeden z nich pochwalił się, że zdobył
„Mocarza” i zaproponował nam, żebyśmy spróbowali.
P: Przypomnijmy,
„Mocarz” to nazwa tego narkotyku. Jacku, nie bałeś się? Przecież na pewno
słyszałeś o głośnych przypadkach zatruć, a nawet zgonów po jego zażyciu…
J: Tak, to
prawda, ale jakoś nie pomyślałem, że mnie mogłoby spotkać to samo. Nie chciałem
dużo tego brać.
P: Powiedz
nam, jak reaguje organizm na przyjmowanie takiej mieszanki różnych substancji?
J: Jeśli
chodzi o mnie, na początku poczułem „odlot”, świetne uczucie, ale bardzo
krótkotrwałe. Za moment szybko straciłem kontrolę nad własnym ciałem, miałem
uczucie wystrzelenia mózgu. Nie wiedziałem, co robię. Zwiększyliśmy dawkę i w ciągu
kilku minut nie byłem w stanie panować nad sobą. Zabrało mnie pogotowie i, w
stanie ciężkim, trafiłem do szpitala. Tam było jeszcze gorzej, dostałem silnych
drgawek, byłem bardzo agresywny, tak, że personel nie był w stanie nade mną
zapanować. Miałem omamy, słyszałem jakieś głosy, miałem wrażenie, że moja głowa
dosłownie wybuchnie, serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi, nie mogłem
oddychać, chciałem umrzeć. Kierowałem obelgi pod adresem obsługi szpitala, czułem,
że umieram. Dosłownie. A i tak, nie pamiętam wszystkiego! Ja i tak miałem dużo
szczęścia, bo przecież, przez własną głupotę, mogłem nawet umrzeć.
P: I
naprawdę nie żałujesz, że wziąłeś?
J: Nie,
mimo wszystko nie żałuję, bo wiem na pewno, że nigdy więcej po to świństwo nie
sięgnę.
P: Co
chcielibyście powiedzieć młodym ludziom, którzy sięgają po różnego rodzaju
używki uzależniające, Moniko?
M: Ja
powiem tak: nie warto! Nie warto, naprawdę. Fajnie jest tylko na początku
brania, ale po niedługim czasie, nasze życie zamienia się w piekło! Ja zdałam
sobie sprawę ze szkodliwości narkotyków dopiero, gdy straciłam ukochanego. Długo
dochodziłam do siebie, zresztą nadal nie jest tak, jak kiedyś, ale, dzięki
mojej silnej woli i ludzi, którzy mnie otaczają, wszystko jest na dobrej
drodze.
P: Renato?
R: Powiem
krótko: paląc papierosy – zatruwasz swój organizm i stopniowo doprowadzasz do
jego wyniszczenia. Życie jest krótkie – nie warto.
J: Nie
wierzcie w zapewnienia, że dopalacze pomogą wam się odstresować i zrelaksować.
To nieprawda! Jeśli nie chcecie, by wasze życie przerodziło się w koszmar, nie
bierzcie żadnych używek! Umiejcie powiedzieć stanowcze „nie”, a jeśli ktoś
namawia was do narkotyków w różnej postaci, to najlepiej zmieńcie towarzystwo!
Nauczcie się asertywności, nie dajcie się zwieść pozorom!
P:
Niestety, nasz czas antenowy dobiega końca. Podsumowując, chciałabym zaapelować
do młodych, by, tak jak mówi Jacek, umieli powiedzieć „nie”, bo często jedna
niewłaściwa decyzja może doprowadzić do tragedii. Moim gościom się udało, tylko
dlatego, że znaleźli w sobie silną wolę i wsparcie innych osób. Jak zgodnie
twierdzą, dostali drugą szansę. Wybór należy do was, ale pamiętajcie: nie warto
niszczyć swojego życia, bo to jest zbyt krótkie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz