sobota, 1 lipca 2017

scenariusz o uzależnieniach







 „DOSTAŁEM DRUGĄ SZANSĘ, NIE ZMARNUJĘ JEJ”

PROWADZĄCA (P) – WIOLA
MONIKA (M) – KASIA
RENATA (R) – KAMILA
EKSPERT (E) – PATRYCJA
JACEK (J) – TOMEK


P: Problem uzależnień z roku na rok dotyka coraz większej liczby osób. Niestety, znaczna część z nich boi lub wstydzi się przyznać, że popadła w nałóg picia, palenia, czy brania narkotyków. A ponieważ tak się dzieje, często są pozostawieni własnemu losowi. Dziś do studia „Rozmów w Toku” zaprosiłam wyjątkowych gości, którzy dostali drugą szansę, gdy byli już na dnie. Nie będą to łatwe rozmowy, ale, jak twierdzą, zgodzili się wystąpić w programie, by przestrzec młodych ludzi przed zmarnowaniem swojego zdrowia, lub, co gorsza, życia. Mój pierwszy gość wprost przyznaje, że dziś nie powinno być jej na tym świecie. Los podarował jej drugie życie. Poznajcie Monikę. Witaj, Moniko.

M: Dzień dobry.

P: Moniko, w naszej rozmowie za kulisami mówiłaś, że kiedyś byłaś osobą pogodną i otwartą na innych. Kiedy spytałam o teraźniejszość – zamilkłaś. Co takiego wydarzyło się w twoim życiu?

M: Wszystko zaczęło się na osiemnastych urodzinach koleżanki ze szkoły średniej. Tam po raz pierwszy spróbowałam narkotyków.

P: A skąd je wzięliście?

M: Ewo, uwierz mi, że w dzisiejszych czasach to nie stanowi najmniejszego problemu. Pamiętam, że w tym dniu byłam „nie w sosie”, bo zerwałam z Danielem – moim chłopakiem. Miałam ochotę wracać do domu, kiedy nagle podszedł do mnie nieznany mężczyzna. Przedstawił się. Miał na imię Rafał. Tyle o nim wiedziałam. Był nieziemsko przystojny. Zaproponował, że jak pójdę z nim w pewne miejsce, to od razu poczuję się lepiej, będę szczęśliwsza, zapomnę o wszelkich problemach, troskach. Niewiele myśląc o konsekwencjach – poszłam.

P: Co ci zaproponował?
M: Szczerze – to nie miałam pojęcia, o co mu chodzi. OK., pomyślałam, że pewnie napijemy się kilka drinków, które podziałałyby rozweselająco. Ale gdy zobaczyłam dragi – zamarłam. Chciałam się wycofać, uciec, ale on tak bardzo nalegał, żebym została. Przekonywał, że nic złego mi się nie stanie, wręcz przeciwnie – poczuję się znacznie lepiej, „niebiańsko” – jak to ujął. Tak, niebiańsko…

P: I co było dalej? Namówił cię?

M: Tak! Mało tego, wszystko, co gwarantował, okazało się prawdą. Faktycznie, zapaliłam skręta i zapomniałam o kłótni z Danielem, byłam aż nadto radosna, odprężona, byłam w euforii. Ten stan błogości trwał dobre kilka godzin, po czym poczułam się senna, więc znajomi Rafała odprowadzili mnie do domu. Położyłam się spać. Na drugi dzień dotarło do mnie, że to, co zrobiłam, było szczeniackie. Bardzo żałowałam, że dałam się namówić na palenie marihuany. Przecież tyle się wszędzie mówi o niebezpieczeństwach brania. Postanowiłam, że nigdy w życiu tego nie powtórzę, choć narkotyk wprawił mnie w tak cudowny nastrój. Jakiś tydzień później zadzwonił Rafał. Mówił, że koledzy szykują imprezę i spytał, czy się z nim wybiorę. Byłam przeszczęśliwa, bo Rafał bardzo mi się podobał. Przez cały ten tydzień odkąd go poznałam dużo sms-owaliśmy i wkrótce dotarło do mnie, że się zakochałam.

P: A on?

M: On też.

P: Nie bałaś się wiązać z człowiekiem, który ma do czynienia z narkotykami?

M: Uwierz, że nie wiedziałam, że jest uzależniony. Jak mówił, bierze tylko na imprezach, by nabrać więcej śmiałości, by się odprężyć. Ufałam mu.

P: No dobrze, a co z imprezą, o której przed chwilą wspomniałaś? Poszłaś?

M: Zgodziłam się bez wahania, ale uprzedziłam Rafała, że nie zamierzam brać żadnych narkotyków, że to nim chcę się cieszyć. Nie protestował, zapewniał tylko, jak bardzo kocha. Kiedy weszliśmy do klubu, podeszli do nas znajomi Rafała i oznajmili, że mają świeży towar. Domyśliłam się, o czym rozmawiają. Dodali, że jeśli wezmę, impreza będzie niezapomniana. Ugięłam się pod ich namową.

P: Miałaś do siebie żal?
M: Szczerze? Nie, bo impreza faktycznie była przednia. Powiem ci, że bardzo mi się to spodobało. Do tego stopnia, że dragi towarzyszyły nam na kolejnych spotkaniach integracyjnych. A tych było tylko więcej. Jednak po czasie narkotyk zmienił swoje działanie. Nie było już przyjemnie, jak za pierwszym, czy drugim razem.

P: Co się zmieniło?

M: Faza euforii i wesołości znacznie się zmniejszyła, to znaczy, trwała krócej i niejednokrotnie musieliśmy zwiększyć dawkę, by dobrze się bawić. Ale i do tego człowiek się szybko przyzwyczaił. Powoli traciłam zainteresowanie dla jakichkolwiek czynności, byłam jakby nieobecna, otępiała emocjonalnie, stawałam się obojętna na innych. Czułam wewnętrzną pustkę. Jedyne, czego pragnęłam, to chęć zapalenia blanta. A najgorsze było to, że miałam ogromne kłopoty z koncentracją, a w maju miałam przystąpić do egzaminu maturalnego.

P: Miałaś? To znaczy, że do niego nie przystąpiłaś?

M: Dokładnie tak, choć niewiele na to wskazywało. Kiedy Rafał zobaczył, że żadna wiedza nie wchodzi mi do głowy, znalazł rozwiązanie z tej sytuacji. Podał mi amfetaminę mówiąc, że to złoty środek na tego typu dolegliwości. Rzeczywiście, na chwilę dostałam takiego powera, że mogłabym góry przenosić! Nauka stała się taka prosta i przyjemna! Jednak na egzamin nie dotarłam…

P: Bo?

M: Kiedy otworzyłam oczy następnego dnia, żadna siła nie była w stanie poderwać mnie z łóżka. Czułam się fatalnie, jak nigdy dotąd. Byłam totalnie rozbita, zaczęłam tracić kontrolę nad życiem. Od tego momentu, miałam stany lękowe, popadałam w silne depresje. Było coraz gorzej.

P: Możesz powiedzieć nam o tym coś więcej?

M: Zmagałam się z silną depresją, nie panowałam nad emocjami, popadałam ze skrajności w skrajność, jeśli chodzi o moje nastroje. Ale cały czas nie dopuszczałam do siebie myśli, że wymagam specjalistycznego leczenia. Nie odważyłam się wyznać, że jestem uzależniona. Stałam się agresywna w stosunku do moich bliskich, zerwałam wszelkie kontakty. Ale najgorsze były wieczory. Wtedy wszystkie czarne myśli gromadziły się w mojej głowie, zaczęłam bać się własnego cienia, panicznie lękałam się o swoje życie, że zaraz coś złego mi się stanie. W nocy śniły mi się potworne koszmary, przez co budziłam się zlana potem. Serce waliło, jak szalone. Gdziekolwiek poszłam, miałam wrażenie, że cały czas jestem obserwowana, bałam się, chowałam, uciekałam… zmieniłam numer telefonu i adres poczty mailowej.

P: Kiedy uznałaś, że najwyższy czas poddać się terapii?

M: Wracaliśmy z imprezy, tzn. ja i Rafał. (wyciąga chusteczkę, płacze). Oboje pod wpływem. Nagle Rafał stracił kontrolę nad pojazdem. Wpadliśmy w poślizg i uderzyliśmy w drzewo. Pamiętam tylko, że po kilkunastu godzinach walki o moje życie obudziłam się w sali szpitalnej. Po długich tygodniach spędzonych w szpitalu, lekarze wypuścili mnie do domu, lecz miałam być pod ich stałą opieką. Zresztą, jestem do dnia dzisiejszego.

P: A Rafał?

M: Zginął na miejscu (płacze). Przepraszam… Czy dopiero śmierć ukochanej osoby musi otwierać nam oczy?! Ewo, ja dziś powinnam nie żyć, dlatego dziękowałam Bogu, że ocalił moje życie i że podarował kolejne! Dlaczego ocalił mnie, a nie Rafała?

P: Może przekazał ci jakąś misję do spełnienia… To, że zgodziłaś się o tym opowiedzieć w naszym studio być może otworzy oczy wielu młodym, którzy z taką ochotą sięgają po narkotyki.

M: Przysięgłam (sobie i Bogu), że zrobię wszystko, by się z tego bagna wydostać. Zaczęłam leczenie w specjalistycznej poradni. Poznałam tam wielu ludzi, którzy zmagają się z podobnymi problemami. Dziś, po wielu miesiącach leczenia, mogę śmiało powiedzieć, że jest lepiej, choć kosztuje mnie to sporo wyrzeczeń i silnej woli. Ale z każdym dniem  nabieram sił i chęci powrotu do normalnego życia. Pomaga mi rodzina, która już wie o wszystkim. I pomagają nowi przyjaciele.

P: Moja kolejna uczestniczka, Renata, jest przekonana, że, gdyby jej mama nie paliła będąc z nią w ciąży, ta wiodłaby dziś normalne życie. Poznajcie Renatę.

R: Dzień dobry.

P: Opowiedz nam swoją historię.

R: Tak naprawdę, to miałam się w ogóle nie urodzić. Ciąża mamy była zagrożona. Jednak przyszłam na świat.

P: Czym różni się twoje życie od osób w pełni zdrowych?

R: Nietrudno zauważyć, że jestem bardzo niska i drobna. To dlatego, że urodziłam się jako wcześniak. To niestety, rodzi kolejne konsekwencje. Kilka razy w roku zmagam się z ciężkim zapaleniem oskrzeli, więc mam problemy z oddychaniem, mój puls jest znacznie podwyższony, co utrudnia prawidłowe funkcjonowanie. Serce nie pracuje tak, jak powinno. Pojawiają się także problemy z zasypianiem. To z kolei powoduje ogromne problemy z koncentracją i zapamiętywaniem. Jestem święcie przekonana, że to dlatego miałam niemałe problemy w szkole. W klasie zawsze byłam zdecydowanie najniższa i z tego powodu stałam się obiektem drwin. Nie miałam przyjaciół, bo byłam uważana za dziwoląga.

P: Renato, dziękuję, że zgłosiłaś się do naszego programu. To ważne, bo pokazałaś innym, jak decyzje i wybory innych mogą odbić się na nas. Kobiety, które palą papierosy będąc w ciąży, narażają nie tylko swoje życie, ale także życie dziecka, które w sobie noszą. W naszym studiu gościmy dziś panią doktor z Kliniki Położnictwa i Ginekologii, panią Annę Wołoszyn. Pani doktor, proszę nam powiedzieć, co dzieje się, gdy kobieta ciężarna pali? Szkodzi sobie, to oczywiste, lecz to jej świadomy wybór, można by powiedzieć, ale co z istotą, którą nosi pod sercem?

Dr: Na przykładzie pani Renaty, widzimy, jak trudno jest porzucić nałóg, część kobiet naprawdę nie potrafi tego zrobić. Przecież na pewno nie chcą one zaszkodzić zdrowiu dziecka. Kontynuują tak naprawdę zatruwanie, często nie są świadome, że takie działanie może doprowadzić do następstw nieodwracalnych w skutkach.

P: Pani doktor, nie wierzę, że kobiety nie są świadome tych zagrożeń. No, proszę…

Dr: Pani Ewuniu, a ile jest ciąż z przypadku? Ile kobiet niedojrzałych emocjonalnie, nieświadomych, zachodzi w ciążę? Gdzie najczęściej szukają pomocy w XXI wieku? W Internecie! Proszę poczytać, ile błędnych informacji na temat palenia w ciąży jest zamieszczanych w Internecie! Czytelniczki sugerują się pojedynczymi przypadkami, które wyczytały gdzieś na forum internetowym, jak to matka, która paliła, urodziła zdrowe dziecko. To się może zdarzyć, ale to są pojedyncze, i jeszcze raz to podkreślam, pojedyncze przypadki! Drogie panie, nie wolno wam palić kiedy jesteście w stanie błogosławionym! I zrozumcie to wreszcie!

P: Czy mogłaby pani doktor fachowo przybliżyć nam kwestię szkodliwości tytoniu?
Dr: Gdy ciężarna zaciąga się dymem, tętno płodu niemal natychmiast skacze ze 130stu do 180ciu uderzeń na minutę. Tak obciążone w zarodku serduszko nie ma szans na normalny rozwój. Mały bierny palacz, popatrzcie, drodzy państwo, jak to brzmi, mały bierny palacz (!)… Ale niestety, dziecko, które nosi w sobie automatycznie wdycha te toksyny, więc jest zatruwane. Co więcej, jest narażone na kontakt z rakotwórczymi substancjami. Mało tego: otrzymuje 25% mniej tlenu, co może być arcyniebezpieczne, bowiem stan przewlekłego niedotlenienia nie pozwala rozwijać się w prawidłowy sposób. Najczęściej dziecko przychodzi na świat jako wcześniak, identycznie, jak w przypadku pani Renaty, co również niesie za sobą powikłania: jest słabsze, miewa kłopoty z oddychaniem, bo płuca nie są gotowe do pojęcia swej funkcji, czasem nagle umiera (wskutek tak zwanej śmierci łóżeczkowej). Tak więc, apeluję do was, drogie panie, nie sięgajcie po tytoń kiedy nosicie w sobie nowe życie! Nigdy, bo to jest zagrożeniem dla tego życia!

P: Dobrze, teraz poproszę do nas naszego ostatniego uczestnika, który, jak zapewnia, raz spróbował dopalaczy, i nigdy więcej tego nie powtórzy. Jacku, zapraszam. Dzień dobry.

J: Dzień dobry, tak, spróbowałem, i wiesz? Wcale tego nie żałuję, wbrew pozorom. Teraz wiem doskonale, co to znaczy być pod wpływem narkotyków.

Dr: Przepraszam, że wejdę w słowo, ale muszę to podkreślić. Jacku, chwała ci za to, że nazywasz rzecz po imieniu. Tak, dopalacze to narkotyki, o bardzo silnym działaniu. I nie dajmy sobie wmówić, że jest inaczej, na litość Boską!

P: Powiedz, jak wyglądała twoja przygoda z dopalaczami?

J: Poszedłem z kumplami na imprezę i jeden z nich pochwalił się, że zdobył „Mocarza” i zaproponował nam, żebyśmy spróbowali.

P: Przypomnijmy, „Mocarz” to nazwa tego narkotyku. Jacku, nie bałeś się? Przecież na pewno słyszałeś o głośnych przypadkach zatruć, a nawet zgonów po jego zażyciu…

J: Tak, to prawda, ale jakoś nie pomyślałem, że mnie mogłoby spotkać to samo. Nie chciałem dużo tego brać.

P: Powiedz nam, jak reaguje organizm na przyjmowanie takiej mieszanki różnych substancji?

J: Jeśli chodzi o mnie, na początku poczułem „odlot”, świetne uczucie, ale bardzo krótkotrwałe. Za moment szybko straciłem kontrolę nad własnym ciałem, miałem uczucie wystrzelenia mózgu. Nie wiedziałem, co robię. Zwiększyliśmy dawkę i w ciągu kilku minut nie byłem w stanie panować nad sobą. Zabrało mnie pogotowie i, w stanie ciężkim, trafiłem do szpitala. Tam było jeszcze gorzej, dostałem silnych drgawek, byłem bardzo agresywny, tak, że personel nie był w stanie nade mną zapanować. Miałem omamy, słyszałem jakieś głosy, miałem wrażenie, że moja głowa dosłownie wybuchnie, serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi, nie mogłem oddychać, chciałem umrzeć. Kierowałem obelgi pod adresem obsługi szpitala, czułem, że umieram. Dosłownie. A i tak, nie pamiętam wszystkiego! Ja i tak miałem dużo szczęścia, bo przecież, przez własną głupotę, mogłem nawet umrzeć.

P: I naprawdę nie żałujesz, że wziąłeś?

J: Nie, mimo wszystko nie żałuję, bo wiem na pewno, że nigdy więcej po to świństwo nie sięgnę.

P: Co chcielibyście powiedzieć młodym ludziom, którzy sięgają po różnego rodzaju używki uzależniające, Moniko?

M: Ja powiem tak: nie warto! Nie warto, naprawdę. Fajnie jest tylko na początku brania, ale po niedługim czasie, nasze życie zamienia się w piekło! Ja zdałam sobie sprawę ze szkodliwości narkotyków dopiero, gdy straciłam ukochanego. Długo dochodziłam do siebie, zresztą nadal nie jest tak, jak kiedyś, ale, dzięki mojej silnej woli i ludzi, którzy mnie otaczają, wszystko jest na dobrej drodze.

P: Renato?

R: Powiem krótko: paląc papierosy – zatruwasz swój organizm i stopniowo doprowadzasz do jego wyniszczenia. Życie jest krótkie – nie warto.

J: Nie wierzcie w zapewnienia, że dopalacze pomogą wam się odstresować i zrelaksować. To nieprawda! Jeśli nie chcecie, by wasze życie przerodziło się w koszmar, nie bierzcie żadnych używek! Umiejcie powiedzieć stanowcze „nie”, a jeśli ktoś namawia was do narkotyków w różnej postaci, to najlepiej zmieńcie towarzystwo! Nauczcie się asertywności, nie dajcie się zwieść pozorom!


P: Niestety, nasz czas antenowy dobiega końca. Podsumowując, chciałabym zaapelować do młodych, by, tak jak mówi Jacek, umieli powiedzieć „nie”, bo często jedna niewłaściwa decyzja może doprowadzić do tragedii. Moim gościom się udało, tylko dlatego, że znaleźli w sobie silną wolę i wsparcie innych osób. Jak zgodnie twierdzą, dostali drugą szansę. Wybór należy do was, ale pamiętajcie: nie warto niszczyć swojego życia, bo to jest zbyt krótkie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz